..:: Draghobarian, Przedwieczny Wróg - Przymierze ::..
[Draghobarian, Przedwieczny Wróg - Przymierze] - Komentarze
Cały obóz był mocno strzeżony a przygotowane fortyfikacje dobrze
chroniły go od praktycznie wszystkich stron. Rozciągał się na
przestrzeni setek metrów kwadratowych, rozścielając się na dnie
wielkiego wąwozu, tuż przed jego ujściem. Porozstawiane namioty były
tymczasowym mieszkaniem dla ponad 80 000 zbrojnych. Część ludzi
odpoczywała, inna z kolei zajmowała się spożywaniem skromnych posiłków.
Gdzieniegdzie dało się słyszeć brzęki ostrzonych mieczy, dźwięki
przygotowywania się do nadchodzącej lada dzień bitwy. Panująca w obozie
atmosfera nie była jeszcze zbyt napięta. Ludzie zdawali się być
rozluźnieni i pewni siebie. Nie było widać ani śladu pośpiechu czy
bałaganu, jaki towarzyszyć zwykł, oczekiwaniu na wroga. Wszyscy spokojni
i opanowani, w milczeniu oddawali się swoim obowiązkom. Nadchodząca
bitwa zdawała się nie dosięgać jeszcze umysłów żołnierzy... A może po
prostu pomniejsi zbrojni, nie zdawali sobie sprawy z potęgi wroga...
Z dala od obozu, na sporym wzniesieniu znajdującym się kilka
kilometrów poza wąwozem, dwie zakapturzone postacie stały w bezruchu...
Jakby w oczekiwaniu...
-Dowódca spodziewa się najazdu jutro w południe. Jeśli tak
rzeczywiście będzie, pozostało bardzo niewiele czasu. Oby elfy zdążyły
Go odnaleźć.
-Nawet zakładając, że go odnajdą, nie mamy pewności czy będzie chciał nam pomóc.
-Pewności? Pomóc? Przyjacielu, jesteś wyjątkowym optymistą...
-Słucham? Nie bardzo rozumiem.
-Nie masz nawet pojęcia, jak bardzo się obawiam tej rozmowy. Jeśli
zgodzi się nas w ogóle wysłuchać - odniesiemy sukces. Jeśli nie zabije
naszych elfich posłańców i przystanie na prośbę walki po naszej
stronie... Cóż, będzie to po prostu Cud.
-Zdawało mi się, że nadal jest w zamknięciu i to dzięki nam będzie wolny. Czy to nie wystarczający powód do wdzięczności?
-Nie znasz go... Nie potrafisz sobie wyobrazić, ile zła w nim drzemie...
-Dlaczego opieramy losy jednej z najważniejszych bitew, na tak ogromnej niewiadomej? To niedorzeczne. Powinniśmy...
-Zamilcz głupcze. Śmiesz podważać rozkazy Mistrza? Nie myśl, że
postawił wszystko na jedną kartę. Sprzymierzone wojska już kierują się w
naszą stronę. Jakieś 300 000 zbrojnych z całego świata. Wielcy
wojownicy i magowie. Herosi z wszystkich zakątków globu. Krasnoludy,
elfy, nawet drowy... Wyobraź sobie jak bardzo obawiają się wroga, skoro
stają do walki jako jedność, zapominając o sporach, jakie toczą ze sobą
od wieków. Wszystko przestaje być istotne w tle nadciągającego
zniszczenia. Horda nadciąga i już niedługo wszyscy razem stawimy jej
czoła...
-Jeśli posiłki dotrą jutro po południu, nie będzie z nas, czego
zbierać. Wróg rozniesie nas w pył. Wbije się w fortyfikacje niczym
gorący nóż w masło...
-Masz rację... Horda nigdy jeszcze nie zaznała goryczy porażki w
walce. Jednak, jeśli chociaż naderwiemy ich szeregi, da nam to nadzieje
na przyszłość...
-A, jeśli zwiad elfów przyniesie skutek? Jeśli zgodzi się stanąć po naszej stronie?...
-Wtedy, mój przyjacielu, rozniesiemy Hordę po całym świecie. Jeśli
Caderrabeean stanie do walki ramię w ramię z nami, szanse wyrównają
się... Wykorzystamy tę sytuacje jak tylko się da najlepiej...
-Jest aż tak potężny? Na bogów... Nic dziwnego, że tak obawiasz się spotkania z Nim...
-Tak mój przyjacielu... Jego potęga jest niesamowita. Tylko on może
dać nam szanse na wygraną. Nie oszukujmy się, posiłki nie dotrą
szybko... Będziemy musieli sami stawić czoła Hordzie, i obyśmy zdołali
wytrwać dostatecznie długo...
Słońce chyliło się ku zachodowi. Dwie postacie stojące na wzgórzu,
powoli zaczęły iść w kierunku oddalonego o kilka kilometrów obozu.
Drzewa szumiały poruszane lekkim wiatrem. Po bezchmurnym, popołudniowym
niebie, latały przeróżne ptaki. Dzikie zwierzęta biegały, zaciekawione
pojawieniem się dwóch, nieznajomych istot. Niebo stawało się
pomarańczowe, kiedy jedna z zakapturzonych postaci odwróciła się
błyskawicznie. Zastygła w bezruchu, wpatrując się w dal. Nasłuchiwała...
Na jej twarzy pojawił się wyraźny smutek i strach. Pot zaczął spływać z
czoła wąskimi strumyczkami. Ciało zaczęło drgać z podniecenia... Nie, z
przerażenia.
-Niestety, mamy mniej czasu niż myślałem początkowo. Ruszaj szybko
do obozu, ostrzeż wodza. Niech przygotują się do przyjęcia najazdu.
Powiedz, że Draghobarian zbliżają się... Są już blisko... Zbyt blisko...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz