niedziela, 15 kwietnia 2018

..:: Draghobarian, Przedwieczny Wróg - Przymierze ::..

[Draghobarian, Przedwieczny Wróg - Przymierze] - Komentarze

Cały obóz był mocno strzeżony a przygotowane fortyfikacje dobrze chroniły go od praktycznie wszystkich stron. Rozciągał się na przestrzeni setek metrów kwadratowych, rozścielając się na dnie wielkiego wąwozu, tuż przed jego ujściem. Porozstawiane namioty były tymczasowym mieszkaniem dla ponad 80 000 zbrojnych. Część ludzi odpoczywała, inna z kolei zajmowała się spożywaniem skromnych posiłków. Gdzieniegdzie dało się słyszeć brzęki ostrzonych mieczy, dźwięki przygotowywania się do nadchodzącej lada dzień bitwy. Panująca w obozie atmosfera nie była jeszcze zbyt napięta. Ludzie zdawali się być rozluźnieni i pewni siebie. Nie było widać ani śladu pośpiechu czy bałaganu, jaki towarzyszyć zwykł, oczekiwaniu na wroga. Wszyscy spokojni i opanowani, w milczeniu oddawali się swoim obowiązkom. Nadchodząca bitwa zdawała się nie dosięgać jeszcze umysłów żołnierzy... A może po prostu pomniejsi zbrojni, nie zdawali sobie sprawy z potęgi wroga...

Z dala od obozu, na sporym wzniesieniu znajdującym się kilka kilometrów poza wąwozem, dwie zakapturzone postacie stały w bezruchu... Jakby w oczekiwaniu...

-Dowódca spodziewa się najazdu jutro w południe. Jeśli tak rzeczywiście będzie, pozostało bardzo niewiele czasu. Oby elfy zdążyły Go odnaleźć.
-Nawet zakładając, że go odnajdą, nie mamy pewności czy będzie chciał nam pomóc.
-Pewności? Pomóc? Przyjacielu, jesteś wyjątkowym optymistą...
-Słucham? Nie bardzo rozumiem.
-Nie masz nawet pojęcia, jak bardzo się obawiam tej rozmowy. Jeśli zgodzi się nas w ogóle wysłuchać - odniesiemy sukces. Jeśli nie zabije naszych elfich posłańców i przystanie na prośbę walki po naszej stronie... Cóż, będzie to po prostu Cud.
-Zdawało mi się, że nadal jest w zamknięciu i to dzięki nam będzie wolny. Czy to nie wystarczający powód do wdzięczności?
-Nie znasz go... Nie potrafisz sobie wyobrazić, ile zła w nim drzemie...
-Dlaczego opieramy losy jednej z najważniejszych bitew, na tak ogromnej niewiadomej? To niedorzeczne. Powinniśmy...
-Zamilcz głupcze. Śmiesz podważać rozkazy Mistrza? Nie myśl, że postawił wszystko na jedną kartę. Sprzymierzone wojska już kierują się w naszą stronę. Jakieś 300 000 zbrojnych z całego świata. Wielcy wojownicy i magowie. Herosi z wszystkich zakątków globu. Krasnoludy, elfy, nawet drowy... Wyobraź sobie jak bardzo obawiają się wroga, skoro stają do walki jako jedność, zapominając o sporach, jakie toczą ze sobą od wieków. Wszystko przestaje być istotne w tle nadciągającego zniszczenia. Horda nadciąga i już niedługo wszyscy razem stawimy jej czoła...
-Jeśli posiłki dotrą jutro po południu, nie będzie z nas, czego zbierać. Wróg rozniesie nas w pył. Wbije się w fortyfikacje niczym gorący nóż w masło...
-Masz rację... Horda nigdy jeszcze nie zaznała goryczy porażki w walce. Jednak, jeśli chociaż naderwiemy ich szeregi, da nam to nadzieje na przyszłość...
-A, jeśli zwiad elfów przyniesie skutek? Jeśli zgodzi się stanąć po naszej stronie?...
-Wtedy, mój przyjacielu, rozniesiemy Hordę po całym świecie. Jeśli Caderrabeean stanie do walki ramię w ramię z nami, szanse wyrównają się... Wykorzystamy tę sytuacje jak tylko się da najlepiej...
-Jest aż tak potężny? Na bogów... Nic dziwnego, że tak obawiasz się spotkania z Nim...
-Tak mój przyjacielu... Jego potęga jest niesamowita. Tylko on może dać nam szanse na wygraną. Nie oszukujmy się, posiłki nie dotrą szybko... Będziemy musieli sami stawić czoła Hordzie, i obyśmy zdołali wytrwać dostatecznie długo...

Słońce chyliło się ku zachodowi. Dwie postacie stojące na wzgórzu, powoli zaczęły iść w kierunku oddalonego o kilka kilometrów obozu. Drzewa szumiały poruszane lekkim wiatrem. Po bezchmurnym, popołudniowym niebie, latały przeróżne ptaki. Dzikie zwierzęta biegały, zaciekawione pojawieniem się dwóch, nieznajomych istot. Niebo stawało się pomarańczowe, kiedy jedna z zakapturzonych postaci odwróciła się błyskawicznie. Zastygła w bezruchu, wpatrując się w dal. Nasłuchiwała... Na jej twarzy pojawił się wyraźny smutek i strach. Pot zaczął spływać z czoła wąskimi strumyczkami. Ciało zaczęło drgać z podniecenia... Nie, z przerażenia.
-Niestety, mamy mniej czasu niż myślałem początkowo. Ruszaj szybko do obozu, ostrzeż wodza. Niech przygotują się do przyjęcia najazdu. Powiedz, że Draghobarian zbliżają się... Są już blisko... Zbyt blisko...

Brak komentarzy: