czwartek, 3 maja 2018

..:: Natchniony Oprawca ::..

Wieloczęściowe, Zamknięte..
Policjant wszedł na salę, zobaczył pacjenta, o mały włos nie zwymiotował i wyszedł. Przechodzący lekarz widząc to podszedł się przywitać.
- dzień dobry panie władzo, macie już jakieś informacje o sprawcy?
- nic konkretnego ale może to i dobrze
- jak to dobrze, nie rozumiem?
- gdybyśmy wiedzieli kto to, musieliby go aresztować, a tak to od tygodnia przybywają tu między innymi do was w opłakanym stanie kolejni zbrodniarze, z którymi nikt nie mógł nic zrobić. Wiem, że to okropne co mówię, ale osobiście jestem niejako wdzięczny. Dwa dni temu trafił do szpitala gość, który zgwałcił brutalnie moją córkę. Wszyscy wiedzieli kim jest i jak wygląda, jednak nie dało się go znaleźć. Chodził sobie więc wolny i kto wie ile jeszcze kobiet podobnie potraktował. Z tego co „pisało” na jego klatce piersiowej, zgwałcił ponad 200 kobiet, jest to więc oszałamiająca liczba. Teraz zaś leży, nie wiadomo jakim cudem wciąż żywy, w szpitalu miejskim. Ma okaleczone całe ciało i rozszarpane genitalia. Nawet jeśli jakimś cudem wyjdzie z tego cały, nigdy nie skrzywdzi już żadnej kobiety, bo zwyczajnie nie ma czym. Wspomniałem że na również urwane obydwie ręce w okolicy łokcia?
- zadziwiające że musimy ratować takie „osoby”, prawda? Dobra, skończmy zanim nas ktoś usłyszy i pójdziemy siedzieć za takie poglądy. Można tak myśleć ale nie wolno o tym mówić. Świat jest dziwny.
- to prawda, zapędziłem się trochę. Dziękuję panu za przywrócenie do porządku. A panowie coś ustaliliście? Wiecie może co utrzymuje ich wszystkich poranionych przy życiu?
- nie panie władzo, nadal pozostaje to dla nas zagadką. Powinni umrzeć ale żyją, jak się wydaje w obecnej dziwnej sytuacji, żyją by cierpieć. Ich rany się w ogóle nie goją, jakby czas się dla nich zatrzymał. Wiem że to brzmi dziwnie, ale co nie brzmi w tej chwili? Nic już nie wiem, nie mam pojęcia, nie rozumiem. Czuję się jak w jakimś dziwnym śnie, tyle że wiem, że to nie sen, bo inaczej już zyskałbym nad nim kontrolę – zaśmiał się. Trenuję świadomy sen i wiem jak to działa. To rzeczywistość, tyle że bardziej mroczna niż kiedykolwiek. Byłem już świadkiem makabrycznych morderstw. Ale to co wyprawia się teraz wydaje się o wiele bardziej przerażające, a już najbardziej z powodu tego, że właśnie oni nie umierają!
Zapadła cisza. Krótka aczkolwiek dosadna.
- czas na mnie, mam jeszcze sporo roboty jak się zdaje. Ilu dziś przywieziono?
- nie wiem. 30, 40. Coś w okolicach tego bo sytuacja ciągle się zmienia. Ostatniego nowego przyjęliśmy jakąś godzinę temu. Zaczyna brakować nam miejsca, trzeba będzie pomyśleć nad jakimś dodatkowym.
- tych najbardziej „stabilnych” można umieścić w więzieniu w razie potrzeby. Mamy tam kilka wolnych cel. A skoro wszyscy przyznają się przez łzy do tych wszystkich okropności, to sprawa jest prosta. Tak jak już mówiłem, czas na mnie.
Policjant ruszył przez wyjściowe drzwi, musiał jeszcze zabrać dokumenty z samochodu.
- cholera – pomyślał – też jestem winny kilku gwałtów za młodu. Czy mnie też czeka ten nieszczęsny los? Jak do tej pory nikt o tym nie wie, ale czy w aktualnej sytuacji jest to jakiekolwiek pocieszenie?
Ruszył w stronę samochodu, wiał wiatr i kropił deszcz. Upiorna pogoda w sam raz pasowała do nastroju panującego w szpitalu…

niedziela, 15 kwietnia 2018

..:: Draghobarian, Przedwieczny Wróg - Przymierze ::..

[Draghobarian, Przedwieczny Wróg - Przymierze] - Komentarze

Cały obóz był mocno strzeżony a przygotowane fortyfikacje dobrze chroniły go od praktycznie wszystkich stron. Rozciągał się na przestrzeni setek metrów kwadratowych, rozścielając się na dnie wielkiego wąwozu, tuż przed jego ujściem. Porozstawiane namioty były tymczasowym mieszkaniem dla ponad 80 000 zbrojnych. Część ludzi odpoczywała, inna z kolei zajmowała się spożywaniem skromnych posiłków. Gdzieniegdzie dało się słyszeć brzęki ostrzonych mieczy, dźwięki przygotowywania się do nadchodzącej lada dzień bitwy. Panująca w obozie atmosfera nie była jeszcze zbyt napięta. Ludzie zdawali się być rozluźnieni i pewni siebie. Nie było widać ani śladu pośpiechu czy bałaganu, jaki towarzyszyć zwykł, oczekiwaniu na wroga. Wszyscy spokojni i opanowani, w milczeniu oddawali się swoim obowiązkom. Nadchodząca bitwa zdawała się nie dosięgać jeszcze umysłów żołnierzy... A może po prostu pomniejsi zbrojni, nie zdawali sobie sprawy z potęgi wroga...

Z dala od obozu, na sporym wzniesieniu znajdującym się kilka kilometrów poza wąwozem, dwie zakapturzone postacie stały w bezruchu... Jakby w oczekiwaniu...

-Dowódca spodziewa się najazdu jutro w południe. Jeśli tak rzeczywiście będzie, pozostało bardzo niewiele czasu. Oby elfy zdążyły Go odnaleźć.
-Nawet zakładając, że go odnajdą, nie mamy pewności czy będzie chciał nam pomóc.
-Pewności? Pomóc? Przyjacielu, jesteś wyjątkowym optymistą...
-Słucham? Nie bardzo rozumiem.
-Nie masz nawet pojęcia, jak bardzo się obawiam tej rozmowy. Jeśli zgodzi się nas w ogóle wysłuchać - odniesiemy sukces. Jeśli nie zabije naszych elfich posłańców i przystanie na prośbę walki po naszej stronie... Cóż, będzie to po prostu Cud.
-Zdawało mi się, że nadal jest w zamknięciu i to dzięki nam będzie wolny. Czy to nie wystarczający powód do wdzięczności?
-Nie znasz go... Nie potrafisz sobie wyobrazić, ile zła w nim drzemie...
-Dlaczego opieramy losy jednej z najważniejszych bitew, na tak ogromnej niewiadomej? To niedorzeczne. Powinniśmy...
-Zamilcz głupcze. Śmiesz podważać rozkazy Mistrza? Nie myśl, że postawił wszystko na jedną kartę. Sprzymierzone wojska już kierują się w naszą stronę. Jakieś 300 000 zbrojnych z całego świata. Wielcy wojownicy i magowie. Herosi z wszystkich zakątków globu. Krasnoludy, elfy, nawet drowy... Wyobraź sobie jak bardzo obawiają się wroga, skoro stają do walki jako jedność, zapominając o sporach, jakie toczą ze sobą od wieków. Wszystko przestaje być istotne w tle nadciągającego zniszczenia. Horda nadciąga i już niedługo wszyscy razem stawimy jej czoła...
-Jeśli posiłki dotrą jutro po południu, nie będzie z nas, czego zbierać. Wróg rozniesie nas w pył. Wbije się w fortyfikacje niczym gorący nóż w masło...
-Masz rację... Horda nigdy jeszcze nie zaznała goryczy porażki w walce. Jednak, jeśli chociaż naderwiemy ich szeregi, da nam to nadzieje na przyszłość...
-A, jeśli zwiad elfów przyniesie skutek? Jeśli zgodzi się stanąć po naszej stronie?...
-Wtedy, mój przyjacielu, rozniesiemy Hordę po całym świecie. Jeśli Caderrabeean stanie do walki ramię w ramię z nami, szanse wyrównają się... Wykorzystamy tę sytuacje jak tylko się da najlepiej...
-Jest aż tak potężny? Na bogów... Nic dziwnego, że tak obawiasz się spotkania z Nim...
-Tak mój przyjacielu... Jego potęga jest niesamowita. Tylko on może dać nam szanse na wygraną. Nie oszukujmy się, posiłki nie dotrą szybko... Będziemy musieli sami stawić czoła Hordzie, i obyśmy zdołali wytrwać dostatecznie długo...

Słońce chyliło się ku zachodowi. Dwie postacie stojące na wzgórzu, powoli zaczęły iść w kierunku oddalonego o kilka kilometrów obozu. Drzewa szumiały poruszane lekkim wiatrem. Po bezchmurnym, popołudniowym niebie, latały przeróżne ptaki. Dzikie zwierzęta biegały, zaciekawione pojawieniem się dwóch, nieznajomych istot. Niebo stawało się pomarańczowe, kiedy jedna z zakapturzonych postaci odwróciła się błyskawicznie. Zastygła w bezruchu, wpatrując się w dal. Nasłuchiwała... Na jej twarzy pojawił się wyraźny smutek i strach. Pot zaczął spływać z czoła wąskimi strumyczkami. Ciało zaczęło drgać z podniecenia... Nie, z przerażenia.
-Niestety, mamy mniej czasu niż myślałem początkowo. Ruszaj szybko do obozu, ostrzeż wodza. Niech przygotują się do przyjęcia najazdu. Powiedz, że Draghobarian zbliżają się... Są już blisko... Zbyt blisko...
..:: Natchniony Oprawca ::..

Wieloczęściowe, Zamknięte..
Z góry przepraszam za wulgarne słowa, które są raczej potrzebne, do ukazania dramatyzmu pewnych scen (jest cenzura?)


[Natchniony Oprawca] - Komentarze

Cholerna pogoda!... - Wybełkotał John, oddalając się od okna - jak długo jeszcze może padać z tego parszywego nieba, do jasnej...
Nie dokończył, gdyż potężny piorun uderzył gdzieś niedaleko a towarzyszący mu grzmot zagłuszył wszystko wokół...
- Przestań skomleć i weź się do roboty. Dostaliśmy przed chwilą wiadomość... Wiozą tu jakąś dziewczynę w ciężkim stanie...
- Dobrze przynajmniej, że dach już nie przecieka... Mam już dość tego dnia... Co? Mówiłeś coś?
- Skup się John, na litość boską! Zaraz będziemy potrzebowali twojej pomocy, a Ty pierdolisz coś pod nosem!....
- Przepraszam, koniec pierdolenia, nie musisz się tak unosić, bo jeszcze i ciebie będziemy musieli ratować... Ciii, chyba słyszę karetkę, już dojeżdżają.

Przez główne drzwi, wbiegło do holu czterech sanitariuszy... Byli cali mokrzy, ubabrani we krwi... Na noszach wieźli zakrwawioną kobietę...
Na zewnątrz padał deszcz, teraz jakby jeszcze silniej niż przed paroma minutami. Silny wiatr smagał chmurami po całym niebie, te zaś nakreślały horyzont niebieskimi wyładowaniami, co kilka chwil...

- Co za upiorna pogoda! Szybko, zajmijcie się nią... My pomożemy przy tym drugim...
- Jakim znowu „drugim”? W zgłoszeniu była mowa o jednym poszkodowanym!
- Znaleźliśmy go po drodze, nie ma czasu na gadanie... To o wiele bardziej skomplikowane...
- Po prostu się zdziwiłem, to i tak nie ma znaczenia, dawajcie go tu szybciej!...

- Jasna cholera, wykrwawi nam się na śmierć! Dawajcie go! Jazda!!...
- Nie pomagasz nam w ten sposób! Kurwa, tracimy go! Doktorze!!...
- Wszystko gotowe, dawajcie go tu!... Ja pierdole!! Skąd żeście go wytrzasnęli, co?! Szlajacie się po rzeźniach nocą?! Boże... Mój pierwszy dyżur w tym szpitalu... Zmieńcie ten opatrunek, my zajmiemy się resztą...

...
...
...

Sara otworzyła oczy. Przeciągnęła się na łóżku i usiadła z lekkim uśmiechem na twarzy. Pierwszy poranek w nowym miejscu okazał się całkiem przyjemny...
Promienie słońca wpadały do pokoju przez duże okna, na zewnątrz nie było widać śladu nocnej nawałnicy... Rozległ się dźwięk otwieranych drzwi, ktoś wszedł do mieszkania...
- Kochanie, już jesteś... - Podeszła do mężczyzny i objęła go obiema rękami - Jak pierwszy dzień w pracy? Lub może raczej powinnam zapytać: jak pierwsza Noc w pracy?
Na jej twarzy pojawił się zachęcający uśmiech - Masz może ochotkę na „przyjemny początek dnia”, skarbie? - Po czym pocałowała go w usta...
- Kochanie, przepraszam Cię, miałem straszną noc w szpitalu... Nie jestem w formie, wybacz... Muszę się przespać, odpocząć... Padam z nóg...
- Nie jesteś w formie? Boże, co się musiało stać, że „ty” nie masz ochoty na...
- Sara, błagam Cię... Przywieźli nam wczoraj brutalnie zgwałconą kobietę... Zgwałconą i pobitą...
- Już niejednokrotnie odbierałeś podobne przypadki...
Przytuliła się jeszcze mocniej, czując w zachowaniu mężczyzny niepewność i dziwny, namacalny wręcz strach, który zaczynał ogarniać również ją samą.
- Uratowaliście ją?
- Tak, uratowaliśmy... Wyjdzie z tego, w najgorszym przypadku z brzuchem...
Marc uwolnił się z objęć ukochanej, po czym podszedł do krzesła i usiadł na nim bezwładnie... Organizm domagał się odpoczynku... Snu...
Żona podała mu filiżankę świeżej kawy i usiadła obok. Wpatrywała się w niego, czekając na ciąg dalszy rozmowy... Znała go dobrze... Musiało stać się coś znacznie gorszego...
Przełknął, stanowczo zbyt duży łyk kawy, po czym kontynuował...
- Kiedy wieźli do nas tę dziewczynę, ktoś wrzucił im przed karetkę człowieka... Ledwo zdołali wyhamować... Był tak zmasakrowany, że ledwo zdołali go podnieść w jednym kawałku... Miał połamane obie nogi i ręce... Złamania otwarte z przemieszczeniami... W wielu miejscach...
Pociągnął kolejny łyk kawy...
- Połamane żebra... Uszy i nos były po prostu jedną krwawą miazgą... I wiesz co? To jeszcze nic... Miał rozszarpane genitalia, jakby jakiś rotweiler się do nich dobrał, tyle, że to musiałby być wyjątkowo wielki rotweiler... Na czole ktoś wyciął mu słowo „GWAŁT”... Aż do samej czaszki!!... Sanitariusze, którzy pakowali go do karetki mówili, że powtarzał bez przerwy: „Jestem winny, tak! To ja ją zgwałciłem! Dziewczynę, którą tu wieziecie!! To ja jestem gwałcicielem!! Błagam, nie pozwólcie „mu” więcej mnie katować!!! Nie wytrzymam już dłużej!!!”
Przez chwilę siedzieli w ciszy...
- Przerażasz mnie, wiesz? - Zdołała wyksztusić Sara...
- Człowiek z takimi obrażeniami nie powinien żyć już od dłuższej chwili, a mimo to żył! Co więcej, mówił, lub raczej skomlał, by zabrać go jak najdalej... By nie pozwolono dłużej go bić... Kiedy w końcu opanowaliśmy krwawienie i zaczęliśmy go myć, odczytaliśmy na plecach kolejny napis, wyryty jakimś ostrym narzędziem: „Ten jest pierwszym spośród wielu... Będą nosić na czołach imiona zła, jakiego dokonali... Doświadczą także cierpienia, na które zasłużyli...”

Wiatr wiał delikatnie a czyste niebo obdarowywało ziemię złotymi promieniami słońca... Ludzie spacerowali alejami pełnymi zieleni, dzieci biegały wesoło, jak to one, nie zważając na mokrą trawę... Marc podniósł filiżankę do ust i dopił ostatni łyk...

Dacie wiarę? Naskrobałem kilka linijek i udaję, że druga cześć jest hehe..

Cz. 2

Marc przespał cały dzień. Nie obudziła go wichura, która rozpętała się popołudniu ani nawet potężna burza, która jej towarzyszyła... Sara włączyła telewizor, nie znajdując dla siebie żadnego ciekawszego zajęcia. Trwały właśnie wiadomości dnia.

(...) Do szpitali całego kraju trafia coraz więcej makabrycznie okaleczanych ofiar. (...) Policja rozpoczęła śledztwo, mające rzucić nieco światła na przedziwne zbrodnie. (...) Lekarze nie wiedzą, jak wytłumaczyć masowe ataki choroby psychicznej, dotykającej coraz więcej poszkodowanych, znacznie gorszej niż zwykły szok pourazowy. (...) Przejawy paniki wśród ludności. Władze zastanawiają się nad wprowadzeniem godziny policyjnej do czasu wyjaśnienia niespotykanej rzezi (...)

Wyłączyła telewizor i wstała z wersalki. Na zewnątrz błysnął piorun, rozświetlając niebieską, trupią poświatą całą okolicę. W tym samym momencie rozległ się potężny grzmot, który prawie ją ogłuszył. Upadła na ziemię, przez moment całkowicie sparaliżowana strachem. Nieopodal ktoś przeraźliwie krzyknął, a niebo przeszyły kolejne dwie błyskawice oraz potężne uderzenie.
- To przecież tylko burza! Podświadomość podsycona strachem płata mi figle.
Ruszyła pospiesznie do sypialni, gdzie spał Marc. Tak przynajmniej jej się wydawało... Nie zastała nikogo.
Kołdra ułożona idealnie, przecież Marc nigdy nie ścieli łóżka! Przerażona odwróciła się w kierunku drzwi, chcąc je jak najszybciej zamknąć. Ktoś stał naprzeciwko niej. Wyciągnął ramiona i chwycił ją mocno. Sara wrzasnęła i zaczęła się wyrywać z objęć...
- Sara! Co się z Tobą dzieje. - Obejmował ją równie przerażony Marc - Wszystko w porządku?
Przysunęła się do niego i zaczęła płakać. Przytuliła go z całych sił.
- Musiałeś akurat dziś przypominać sobie o ścieleniu łóżka? Wiesz jak się wystraszyłam? Ta burza, wiadomości w telewizji... Byłam Przerażona i nagle widzę, że Cię nie ma, tak jakby Cię tu wcale nie było od dłuższego czasu. Przecież Ty nigdy nie ścielisz łóżka!
- Sara, nie ruszałem kołdry. Łóżko jest w takim samym koszmarnym stanie, w jakim je zostawiłem. - Zaśmiał się, jeszcze mocniej przytulając żonę. Spojrzała na kompletny bezład, jaki pozostawił po sobie Marc w sypialni... Zamknęła oczy i nie powiedziała już nic więcej. Płakała tylko, i śmiała się jednocześnie. Kochała bałaganiarstwo swojego ukochanego, tak samo jak każdą inną jego wadę. Teraz zaś czuła to wyjątkowo mocno.
- Przytul mnie mocno i nie puszczaj aż do czasu, kiedy uspokoi się ta przeklęta pogoda.
- Kochanie, wiesz przecież, że muszę już wychodzić do pracy. Zostanę jeszcze tylko chwilę, uspokój się, przecież to tylko burza.
- To nie jest zwykła burza. Dzieje się coś złego. W telewizji mówili, że jest coraz więcej tych dziwnych okaleczeń. Do szpitali przywożą ludzi z powycinanymi słowami na czołach. Marc, co się dzieje?!
Zadzwonił telefon. Mężczyzna pośpiesznie podniósł słuchawkę
- Marc Smith... Słucham?... To przewieźcie ich do Porkland... Tam też nie ma już miejsca? John, nie przerażaj mnie, co tam się dzieje?... Wygospodarujcie trochę miejsca na porodówce, tam nie ma teraz zbyt dużego tłoku. Na razie będzie musiało wystarczyć... Więc będziemy pierwszym szpitalem, który trzyma połamanych ludzi na porodówce! Już jadę do was...
Odłożył słuchawkę. Pocałował Sarę delikatnie i czule, założył płaszcz i wyszedł z mieszkania...
Na zewnątrz szalała burza tysiąclecia. Nie było widać żywego ducha. Nic dziwnego, tylko ktoś szalony wyszedłby z domu w taką pogodę... Marc wsiadł do samochodu i ruszył w kierunku szpitala. Potężna seria błyskawic rozświetliła niebo. Miało się wrażenie, że grzmot, który wtedy nastąpił, mógłby zbudzić nawet zmarłego... Samochód zniknął za zakrętem...

czwartek, 5 stycznia 2017

arkusz do gry w kości - około 2011

http://web.archive.org/web/20160314165214/http://nc.jogger.pl/2010/01/12/arkusz-do-gry-w-kosci/

Swego czasu miałem przyjemność po raz pierwszy zagrać w kości - zabawa bardzo mi się spodobała. Oczywiście natychmiast przyszedł mi do głowy pomysł stworzenia .xls’a do przyśpieszenia samych obliczeń.

Zacząłem od sprawdzenia, czy przypadkiem już ktoś nie stworzył czegoś, co sprostałoby naszym wymaganiom - oczywiście jest tego multum, jednak nie wszystko jest takie, jakbym tego chciał.

Program Gadowe kości, którego autorem jest Grzegorz "GAD" Drozd, prezentuje się całkiem ładnie, ale wolę mieć 100% wpływu na zasady gry - kilka fajnych pomysłów wykorzystałem w moim arkuszu (choćby fantastyczny pomysł dodatkowych figur, z żółwiem i krokodylem na czele. Opis w samym arkuszu - komentarz do komórki opisanej jako MAX).

Innym źródłem pomysłów była strona [deefacto.pl.pl] oraz arkusz do gry w kości pana Piotra Palęckiego - kilka rozwiązań części wizualnej i nie tylko, pochodzą właśnie z tego arkusza (chociażby wykres postępu rozgrywki, który właściwie na nic nie wpływa, jednak puste miejsce aż prosiło się o takie właśnie jego wykorzystanie :D).

Trzecią stroną, dzięki której miałem z arkuszem sporo zabawy, jest [excelblog.pl]

Arkusz zawiera 5 makr, które służyły mi w czasie formowania komend - zwijanie i rozwijanie kolumn i wierszy oraz zaznaczanie obszaru wyników (5 makr); a także dwa makra od Nowej Rundy i Nowej Gry - pierwsze czyści wyniki rundy, drugie dodatkowo także tabelę wyników generalnych, nazwy rozgrywających i wykreślone figury; 10 makr odpowiedzialnych za wpisywanie wyników danej rundy do tabeli generalnej (opis skrótów klawiaturowych w arkuszu); makro włączające wykres czasu do zakończenia rozgrywki; makra pozwalające poprawnie działać symulatorowi rzutów kości. Główny arkusz zawiera też formułę odpowiedzialną za formatowanie zaznaczonego/aktywnego wiersza.

Poza wyżej wymienionymi aspektami, cała reszta została rozwiązana na komendach, jeśli więc nie zdecydujesz się na włączenie makr, arkusz i tak będzie działał wyśmienicie.

Same komendy zaś rozwiązane są tak, jak lubię, czyli kawa na ławę, z łopatologiczną wręcz prostotą ich czytania nawet, jeśli ogląda się arkusz po raz pierwszy - duża kontrola, chociaż może także odrobinę „niewiedzy” :D, nie wstydzę się tego, nie jestem informatykiem (wtedy nie robiłbym arkusza, a samodzielny program), lecz zapaleńcem.

Arkusz zabezpieczony jest arcytrudnym hasłem „1”, głównie w celu ułatwienia nawigacji w przypadku użycia klawiatury (zaznaczenie komórki przeskakuje tylko po odblokowanych polach). Jeśli coś jest nie tak, lub zwyczajnie masz ochotę pomajsterkować przy arkuszu, śmiało - jeśli stworzysz na bazie tego materiału jakieś cudo, miło by było o tym usłyszeć/przeczytać.

Wspomniałem już o pomysłach zaczerpniętych z Gadowych kości (dodatkowe figury), otóż nie tylko - praktycznie cały mój arkusz jest niejako odmianą kości. Runda to pojedyncza kolumna (a nie tak jak w klasycznych rozgrywkach: 3 kolumny), po której wpisujemy zajęte przez nas miejsce w tabeli klasyfikacji, potem gramy kolejną rundę i tak dalej. Jest to najbardziej grywalny moim (i moich znajomych) zdaniem układ. Pojedyncza runda dla 6 osób trwa czasami 60 minut, więc nie wyobrażam sobie jednej rozgrywki na trzech kolumnach. Równocześnie pozbyłem się w ten sposób niezwykle frustrującego etapu klasycznej rozgrywki (czyli trzeciej kolumny). Niektórym przypadnie to do gustu, innym nie, i dla tych właśnie jest hasło „1” i do roboty, przerobić według uznania.

Staraliśmy się też czasami coś pozmieniać w bonusach, i takim oto sposobem powstała kolumna bonusów, gdzie każdy może sobie bardzo łatwo ustalić, ile dodatkowych punktów ma przypadać na każdą figurę. Zdarzały się dni, kiedy wyjątkowo często wypadały nam fulle, wtedy mały update i już bonusy hulają jak trzeba - powiedzmy, że to taki mały balans gry :D.

Wrzucam dosyć często aktualizacje, gdyż powoli gubię się w nowościach :D, co powoduje konieczność wprowadzania szybkich poprawek. W kolumnie A pojawiły się nowe miejsca na wstawienie (bądź wykreślenie), "x" - dotyczy kryteriów maksymalnego postępu rozgrywki, który to wprowadziłem ostatnio, ze względu na nagminne zapominanie o rzeczywistości podczas zabawy :D. Istnieje możliwość określenia maksymalnej ilości rund jakie stoczymy; lub wprowadzenia daty/godziny zakończenia rozgrywki, co zaowocuje niezbyt przyjemnym dla oka (względy estetyczne - brak weny na inną postać tegoż 'zdarzenia'), komunikatem.

Zmianie uległ także wykres pierścieniowy po lewej. Zewnętrzna jego strona pokazuje teraz także zaawansowanie całej rozgrywki (ze względu na określoną przez nas ilość rund jakie rozegramy). Czerwona część na screenach obrazuje 'zablokowaną przestrzeń gry', w przypadku określenia procentu maksymalnego postępu/ukończenia rozgrywki na mniej niż 1.

Wersja 5.6.043 została stworzona w wyniku potrzeby zabicia chwili :D - dodaje dwie funkcje:
1. Symulator kostki (zapewne nie będzie często używany, stąd nie przypuszczam dalszego rozwijania tegoż dodatku). Włączenie następuje poprzez makro [ctrl + f], pierwszy rzut kostką [ctrl + a], drugi [ctrl + s], trzeci [ctrl + d], 'wyłączenie' symulatora [ctrl + g] - przypominam, że MAKRA muszą być włączone, inaczej będą obowiązywać standardowe funkcje skrótów excela. Symulator pokazuje także sumę oczek oraz dostępne figury.
2. Rozszerzenie wizualnej strony ograniczenia czasowego. Obecnie jeśli wpiszemy datę i godzinę końca rozgrywki i uruchomimy skrypt [ctrl + h], po chwili zaobserwujemy, że wykres całości rozgrywki zostaje z czasem zapełniany przez czerwony pasek (wykres oprócz wizualizacji ograniczenia maksymalnego ukończenia rozgrywki, uwzględnia także czas do jej zakończenia).

----- ----- ----- ----- ----- ----- ----- ----- ----- ----- ----- ----- ----- -----

Przykładowa rozgrywka.

Po uruchomieniu arkusza, w zależności od tego jaki poziom zabezpieczeń mamy ustawiony:
- makra mogą zostać całkowicie wyłączone;
- możemy otrzymać komunikat o tym, że makra zostały wyłączone z możliwością włączenia ich ręcznie
itd.

Zaleca się ustawienie poziomu zabezpieczeń na Średnie, to jest właśnie w ten sposób, że za każdym uruchomieniem arkusza z makrami, dostaniemy możliwość ich ręcznego włączenia.

Kiedy aktywujemy makra, możemy przejść do wpisania nazw graczy. Arkusz automatycznie aktywuję odpowiednie kolumny. Następnie rzucamy kostkami według standardowych zasad a wyniki wpisujemy w odpowiednie pola. Arkusz wyświetla aktualnie wykonującego ruch gracza, co ułatwia zorientowanie się, co też zostało jeszcze do wpisania. W przypadku, gdy nie chcemy używać niestandardowych figur (parzyste, nieparzyste, krokodyl, oczko), wpisujemy znak „x” przy danej figurze w kolumnie A (A11 do A23), co spowoduje przyznanie jej wartości „0” i wyłączy podświetlanie.

Jeśli chcemy uruchomić licznik czasu, usuwamy znak „x” w komórce A41, a następnie wpisujemy datę i godzinę planowanego zakończenia rozgrywki do komórki B41 (format daty jak w B40) - przydatne, gdyż przy odpowiednich warunkach człowiek zapomina o późnej godzinie ;D - bądź też określoną liczbę rund w polu E40 (od 1 do 10), lub procent maksymalnego zaawansowania rozgrywki E41 (od 0 do 1) - można zastosować różne kombinacje kryteriów, to jest przykładowo: określoną godzinę i maksymalnie 2 rundy.
Po określeniu kryteriów daty/godziny, stosujemy skrót [ctrl + h], co uruchomi wykres.
Można także włączyć „mini wykres”, usuwając znak „x” z pola A34; lub liczbową wartość pozostałych minut, usuwając znak „x” z pola A33.

Po zakończeniu rundy (czyli po wpisaniu wartości wszystkich nie-wykreślonych figur), stosujemy skrót [ctrl + q], co spowoduje wpisanie wyników do pierwszej linii tabeli generalnej, oraz kolejno [ctrl + n], co rozpocznie nową rundę. Po zakończeniu rundy drugiej, wpisanie wyników do tabeli generalnej nastąpi poprzez skrót [ctrl + w] (wpisanie wyników do drugiej linii tabeli generalnej), oraz ponownie [ctrl + n] (rozpoczęcie nowej rundy).
Wpisanie wyników do trzeciej linii tabeli generalnej to skrót [ctrl + e]; do czwartej [ctrl + r]; ... ; do dziesiątej [ctrl + p].

W arkuszu zrobiłem również symulator rzutu kostkami, uruchamiany poprzez skrót [ctrl + f], wyłączany poprzez [ctrl + g]. Kolejne rzuty kostkami to, [ctrl + a], [ctrl + s], [ctrl + d]. Po pierwszym rzucie możemy określić, które wartości liczby oczek mają zostać wylosowane ponownie - robimy to poprzez wstawienie znaku „x” pod określoną wartością liczby oczek.

----- ----- ----- ----- ----- ----- ----- ----- ----- ----- ----- ----- ----- -----

[ARKUSZ Kości saCOOL’a 5.6.098 - dropbox.com]

do wersji 5.6.098:
* drobne poprawki i udogodnienia;
* dodanie kolejnych buttoników (są już dla większości makr = praktycznie nie trzeba używać skrótów klawiaturowych);
* dodanie małej tabelki z układami figur w komentarzu do komórki G2 - ułatwia tłumaczenie zasad nowym graczom.

5.6.072:
* optymalizacja komend (wyrzuciłem masę zapętleń 'jeżeli', co odchudziło arkusz pod względem zasobo-żerności :D);
* odrobinę zmieniłem tabelę wyników generalnych.

To by było chyba na tyle, pozdrawiam wszystkich grających w kości.

Autor: saCOOL
Inspiracje/pomysły/rozwiązania: [gad.art.pl], [deefacto.pl.pl], [excelblog.pl]

Obrazki wrzucone ponownie (2017) ;)





niezbędniki - w kupie raźniej

[KatMouse] oraz [WizMouse]- scroolowanie bez konieczności aktywowania okna.

[VSO Image Resizer / obecnie Light Image Resizer] - masowa zmiana (kopia) rozdzielczości/formatu zaznaczonych zdjęć.

[File Renamer] - masowa zmiana nazw plików.

[VDownloader] oraz bardziej uniwersalny [JDownloader] - ściąganie filmików ze stron pokroju YouTube.

[CCleaner] - czyszczenie systemu (temp i inne).

[DriverMax] - backup sterowników.

[Screenup] - zapisywanie screenów pulpitu (lub aplikacji --> alt + prt scr) na dysku lub serwerze internetowym.

[Sizer] - zmiana wielkości/położenia okien na wcześniej zdefiniowany/e rozmiar/położenie - znalezione dzięki [zx]

[AutoSizer] - zmiana wielkości/położenia okien na wcześniej zdefiniowany/e rozmiar/położenie w trybie automatycznym (znalezione później niż poprzednik, sprawuje się wyśmienicie) - znalezione dzięki [Byru]

[TeamViewer] - udostępnianie pulpitu.

[Dropbox] - składowanie, synchronizacja, udostępnianie plików; najlepszy ze znanych mi sposobów współdzielenia plików; tworzy folder, który staje się wspólny dla wszystkich przypisanych do niego osób; program synchronizuje wszelkie zmiany w nim zachodzące pomiędzy połączonymi komputerami.

[Ditto] - zaawansowany schowek.

[Dark] - apli­ka­cja, która wyłącza monitor na żądanie (działa na Windows 7 64bit).

[Winsorter] - apli­ka­cja, która pozwala szybko zamienić/posortować wprowadzony tekst.

Postanowiłem zebrać najważniejsze z małych narzędzi, bez których nie wyobrażam sobie życia na winZGROZIE, w jednego ładnego i składnego "wpisa". Ot tak sobie, żeby mieć do nich łatwy dostęp, gdziekolwiek jestem.

kilka ciekawych tekstów (i nie tylko) o LD - Napisane 07 stycznia, 2010 przez nc

Napisane 07 stycznia, 2010 przez nc

http://web.archive.org/web/20110921072522/http://www.druga-strona.pl/category/ld-swiadomy-sen/ - fajne teksty i chociaż nie praktykuję już, to miło się czytało, polecam.

http://web.archive.org/web/20110921072522/http://ld.psajko.pl/index.html

MakeRT - wspomaganie wyrabiania nawyku testów rzeczywistości :D - Napisane 16 sierpnia, 2009 przez nc

Napisane 16 sierpnia, 2009 przez nc

wciąż nie mogę się "pozbyć zainteresowania" tematem świadomego snu, pomimo, iż trening oficjalnie zawiesiłem. ostatnio trafiłem na bardzo fajny gadżet na stronce http://web.archive.org/web/20110921072522/http://sinisblog.wordpress.com/

MakeRT to program przeznaczony dla początkujących oneironautów. Pomaga w wyrobieniu sobie nawyku robienia testów rzeczywistości, co ułatwia osiągnięcie świadomego snu. - miłego używania :D